Musiałem pojechać na dwa cmentarze i w ramach wprowadzania oszczędności wybrałem pojazd napędzany siłą własnych mięśni. Całość trwała dość długo bo od 9:30 do 17 z małymi minutami, czas samej jazdy 5:30h reszta to zdjęcia i 30min zmiana dętki w tylnym kole, co było zasługą strasznie ciasnych opon połączonych z wysokimi obręczami. Kółeczko załatwiłem 6km od domu i po połamaniu 3 łyżek i wygięciu dźwigni zacisku w...w osiągnął poziomy najwyższe w końcu się udało, ale dzięki temu ostatni odcinek od Kroczyc wracałem już po ciemku. Dystans 112km w 75% boczne asfalty, reszta to szutry i leśne drogi.
Za każdym razem jak jeżdżę gdzieś "dalej" o tej porze roku nie mogę się napatrzeć jak wioski powoli przygotowują się do "snu" zimowego - dosłownie widać to spowolnienie rytmu, a cisza której próżno szukać bardziej na zachód aż świdruje w uszach...
Poniżej fotorelacja, ale troszkę odmienna od wcześniejszych. Zdjęć jest więcej i może ktoś pokusi się o odtworzenie trasy którą jechałem?
1 - ...
2 - ...
3 - ...
4 - ...
5 - ...
6 - ...
7 - ...
8 - ...
9 - ...
10 - ...
11 - ...
12 - ...
13 - ...
14 - ...
15 - ...
16 - ...
17 - ...
18 - ...
19 - ...
20 - ...
21 - ...
22 - ...
23 - ...
24 - ...
25 - ...
Później było już za ciemno na zdjęcia, ale dalej to obszar Jury.